Tegoroczny pobyt na Krecie to kolejny rozdział w naszych wakacyjnych historiach. Tym razem po raz trzeci wróciliśmy na tę malowniczą grecką wyspę, która zachwyca nas krajobrazami, kuchnią i koncertami cykad. Od startu z lotniska w Krakowie, przez pierwsze wrażenia po przylocie, aż po odpoczynek na ulubionej plaży i odkrywanie nowych zakątków wyspy – każdy dzień przynosił coś ciekawego. To był dobry czas, choć oczywiście nie wszystko było idealne.
Lotniskowe perypetie
Nasza wakacyjna przygoda rozpoczęła się od wyjątkowo spokojnego dojazdu na parking przy lotnisku w Krakowie-Balicach. Na lotnisku pojawiliśmy się idealnie na czas. Wszystko przebiegało sprawnie do momentu odprawy bagażowej. Korzystaliśmy z usług tanich linii lotniczych na „R”, które cieszą się ostatnio marną reputacją. Tym razem okazało się, że zmienili regulamin od naszej ostatniej podróży z nimi. Bagaż podręczny, który wcześniej można było nadać do luku, musiał zostać z nami na pokładzie. Niby drobna zmiana, a wprowadziła duże zamieszanie.
Przez to przy kontroli bezpieczeństwa moje i Konsueli bagaże wzbudziły większe zainteresowanie ochrony. Nic dziwnego – były w nich kosmetyki i… scyzoryk. Kozik miał ostrze dłuższe o kilka milimetrów, a kosmetyki przekraczały objętość dozwoloną w bagażu podręcznym. Wiadomo, miało to wszystko iść do luku. Kontrolerzy wykazali zrozumienie, ale nie obyło się bez rozstania z częścią rzeczy. Na szczęście Jaś przeszedł kontrolę bez przeszkód, choć minę miał nietęgą. Pewnie widział już oczyma wyobraźni, że zamiast lądować w Chanii, to lądujemy na „policyjnym dołku”.
Kiedy wydawało się, że teraz to już czeka nas tylko sama przyjemność związana z lotem, to na pokładzie zaskoczyło nas opóźnienie odlotu. Duży ruch w powietrzu i brak wystarczającej liczby kontrolerów opóźniły nas o ponad dwie godziny. Na szczęście klimatyzacja działała, co przy upale panującym za oknem było zbawienne.
Jesteśmy znów na Krecie po dwóch latach
Wylądowaliśmy na lotnisku w Chanii w promieniach gorącego, kreteńskiego słońca. Lotnisko, które znamy już z wcześniejszych wizyt, przywitało nas tłumem turystów – czekali na powrót naszym spóźnionym samolotem. Na szczęście zamówiony kierowca czekał cierpliwie. Droga do naszego miejsca zakwaterowania przebiegła bezproblemowo, a widok błękitnego morza i złocistych plaż utwierdził nas w przekonaniu, że dobrze wybraliśmy miejsce na tegoroczny odpoczynek.
W tym roku postanowiliśmy na bazę wybrać Melia Studios w Agii Apostolii. To kameralny obiekt zapewniający odpowiedni komfort i swobodę. Przy pierwszym wrażeniu jakoś nie byłem do tego przekonany, ale to spowodowane było zmęczeniem po podróży i wyjątkowym w tym dniu panującym upałem na Krecie. Bliskość do plaży i Lidla oraz przyzwoita cena to duże zalety Melii.
Kreteńskie smaki
Kreta to, jak wiadomo, raj dla smakoszy. W tym roku, jak zwykle, nie mogliśmy odmówić sobie odwiedzin w naszych ulubionych tawernach. Prym wśród nich wiedzie oczywiście i niezmiennie Siroccos – miejsce, które nigdy nas nie zawiodło. To idealna mieszanka tradycyjnej kreteńskiej kuchni, przyjaznej atmosfery, muzyki i pięknych widoków na morze.
Każda wizyta tutaj to mała kulinarna podróż, którą zapamiętujemy na długo. Fajnie było spotkać znajome miejsce, ale też i znajomych ludzi: muzyków, kelnerów. Zwłaszcza pochodzącego z Serbii Sergia – szefa obsługi kelnerskiej, którego znamy od 2019 roku.
Oprócz Siroccos postanowiliśmy w tym roku spróbować czegoś nowego. Odwiedziliśmy również kilka mniej znanych miejsc, w tym pizzerię. Byliśmy między innymi w tawernach Andreas Restaurant, Farmers House oraz w pizzerii Oregano’s Pizza Restaurant. Kreta ma w sobie coś, co sprawia, że każde danie smakuje lepiej – to chyba magia lokalnych składników i gościnności jej mieszkańców.
Odwiedziliśmy też nasze poprzednie miejsce noclegowe w Talosie. Spotkaliśmy się na chwilę rozmowy z jego właścicielem Lefterisem, któremu przekazaliśmy mały smakowity podarunek dla „Mamy-kota”. Jeśli ktoś czytał wcześniejsze teksty, wie, że to na nieszczęście Konsueli nie jest kotka, a wykastrowany kocur.
Plażowanie i morze
Odpoczynek na plaży to nieodłączny element naszych wakacji. Ulubiona plaża w Agii Apostolii ponownie spełniła wszystkie nasze oczekiwania. Czysta woda, drobny piasek i spokój – tego właśnie szukamy, uciekając od codziennego zgiełku.
Długie godziny spędzane na słońcu, przeplatane kąpielami w turkusowym morzu, to najlepszy sposób na regenerację sił. Nawet jeśli w tym roku fale czasem bywały większe niż zwyczajowo, to też miało to swój urok.
Fun Train – nowy sposób na zwiedzanie
W tym roku postanowiliśmy również spróbować czegoś nowego i wybraliśmy się na wycieczkę „pociągiem na kołach”. Trasa „Seven Villages” okazała się strzałem w dziesiątkę. Malownicze widoki, spokojne wioski i możliwość poznania lokalnej historii sprawiły, że dzień ten na długo zapadł nam w pamięć.
Oprócz zwiedzania były degustacje lokalnych owoców i produktów, w tym przepysznej rakii.
Powrót do domu – znowu niespodzianki
Powroty z wakacji nigdy nie należą do najłatwiejszych. Linie lotnicze „R” znów postanowiły dorzucić do tego swoje trzy grosze. Opóźnienia wylotu z Chanii, potem opóźnienie spowodowane oczekiwaniem na podstawienie schodów do samolotu i długie oczekiwanie na bagaż (przy powrocie wykupiliśmy dla jednego z bagaży możliwość nadania do luku).
Te niedogodności nie były w stanie przyćmić wspaniałych wspomnień, które przywieźliśmy z Krety. Już teraz zastanawiamy się, czy przyszły rok nie przyniesie kolejnej wizyty w tym magicznym miejscu. Jeśli jeszcze nie byliście na Krecie, gorąco zachęcamy – być może zakochacie się w niej tak jak my.
Grzegorz Turski