Nasza ocena:4.5 out of 5.0 stars
Czasem wystarczy kilka miłych słów, żeby miejsce nabrało znaczenia. Tak było w Polańczyku, gdzie zatrzymaliśmy się z Jaśkiem w pensjonacie „Liść Klonu”. Już po chwili od przyjazdu poczuliśmy, że to miejsce ma w sobie coś więcej niż tylko nocleg i czyste ręczniki. Gospodarze — pani Maria i jej mąż — przywitali nas serdecznie, z tą naturalną życzliwością, której nie da się udawać. Wymieniliśmy kilka zdań i od razu zrobiło się po prostu dobrze. To pierwsze wrażenie okazało się prorocze — bo właśnie w tym tkwi siła „Liścia Klonu”: w autentyczności i ciepłej atmosferze.
Pokój z widokiem, który nie musi być doskonały
Nasz pokój był niewielki, ale urządzony z pomysłem. Czysto, schludnie, bez nadmiaru ozdobników. Łóżka wygodne, a z balkonu — choć nie rozpościerał się pełny widok na Solinę — widać było fragment jeziora i mgłę unoszącą się o poranku nad wodą.

Ten obraz zostaje w głowie, bo przypomina, po co właściwie człowiek tu przyjeżdża — żeby złapać oddech, zwolnić, popatrzeć.

W pokoju mieliśmy duży telewizor z płaskim ekranem, dzięki któremu mogliśmy obejrzeć mecze Polaków — miły akcent w czasie, gdy pogoda nie sprzyjała spacerom.

Łazienka? Zaskakująco dobra jak na standard pensjonatu. Czysta, dobrze oświetlona, z mocnym prysznicem i świeżymi ręcznikami. Bez udziwnień, za to z dbałością o detale, które tworzą komfort.
Miejsce, w którym czuć spokój
Nie jest to obiekt luksusowy — i całe szczęście. „Liść Klonu” nie próbuje udawać hotelu z katalogu, bo nie musi. To pensjonat z domowym klimatem, w którym człowiek naprawdę odpoczywa.

Jedynym drobnym minusem była nieco słabsza izolacja akustyczna (czasem słychać było hałasy z korytarza). Ale to naprawdę detal.
Położenie — na styku ulic Zdrojowej i Bieszczadzkiej — jest bardzo dobre. Blisko do centrum Polańczyka, choć trzeba mieć odrobinę kondycji (my akurat usilnie nad nią pracowaliśmy 🙂 ). Zawsze jednak można podjechać samochodem lub busem.
Warto wrócić
W czasach, gdy wiele miejsc noclegowych stawia na pozory luksusu i sztywne reguły, „Liść Klonu” przywraca wiarę w proste rzeczy: w uśmiech gospodarza, w rozmowę przy progu, w spokojny sen po długim dniu.
Pod względem stosunku jakości do ceny — trudno o lepszy wybór w Polańczyku. To miejsce z duszą, stworzone dla tych, którzy zamiast hotelowego gwaru wolą ciepło, spokój i prawdziwie bieszczadzką serdeczność. Na pewno wrócimy — tym razem we trójkę.
Grzegorz Turski (gpt)